Globalny rynek edtech (educational technology) w przyszłym roku osiągnie wartość ponad 250 miliardów dolarów. Na świecie powstaje wiele rozwiązań wykorzystujących nowe technologie, które ułatwiają nauczanie i czynią je bardziej skutecznym. Jak to wygląda w Polsce?

Rynek edtech jest bardzo atrakcyjny dla inwestorów. Przynajmniej, gdy patrzymy z globalnej perspektywy. Już trzy lata temu David Bainbridge ukuł sformułowanie – “Edtech is the next fintech”. Jeszcze w 2014 roku w skali globalnej fundusze VC zainwestowały w tę branżę około 2 miliardy dolarów. W zeszłym roku przeznaczyły na ten cel cztery razy więcej – ponad 8 miliardów dolarów. Nie dziwi więc, że powstają fundusze, które specjalizują się właśnie w tym segmencie. Szczególnie w rejonach, gdzie rynek nie jest “płytki”, czyli tam gdzie klientów na usługi edukacyjne nie brakuje choćby tylko z racji liczby ludności – przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych, w Chinach i w Indiach.

Zanurzeni w technologiach

Rozwiązania technologiczno-edukacyjne są odpowiedzią na nasze przyzwyczajenia i zanurzenie w nowych technologiach. Ale rozwój branży edtech związany jest nie tylko z ograniczonym czasem na naukę czy przywiązaniem do nowych rozwiązań. – Metody proponowane przez ten rynek często są po prostu bardziej efektywne niż w przypadku nauczania tradycyjnego – komentuje Miłosz Ryniecki z Fluentbe.

Tylko 10 największych spółek działających w obszarze edtech pozyskało już w sumie  prawie 4 mld dolarów. W tym tylko indyjski BYJU’S rekordowe 819,8 mln dolarów. Twórcy aplikacji oferują spersonalizowane, skuteczne i angażujące programy nauczania, przystosowane do każdego ucznia. Na podstawie postępów tworzony jest profil edukacyjny, pozwalający analizować mocne strony i te elementy, które wymagają poprawy. Twórcy aplikacji zadbali o to, by uczniowie, nawet gdy popełnią błąd, nie tracili motywacji. W takiej sytuacji uruchamiane są narzędzia zachęcające ucznia do kontynuowania lekcji. Firma, choć istnieje od 2015 roku, może się pochwalić 33 mln zarejestrowanych użytkowników i 2,2 mln opłaconych rocznych subskrypcji.

Drugi w rankingu ze względu na wysokość finansowania jest chiński Yuanfudao. Pozyskał ponad 544 mln USD.  Założona w 2012 roku firma oferuje kursy online, prowadzone na żywo przez wysoko wykwalifikowaną kadrę nauczycielską.

To kwoty na polskim rynku niewyobrażalne. Obserwując rynki zagraniczne od razu widać, że polskie firmy muszą od startu myśleć globalnie i z rozmachem. Jeśli skupią się na podbijaniu polskiego rynku, to z samego faktu ograniczonej liczby osób władających językiem polskim wynika ograniczenie w ich ekspansji. Dlatego, gdy decydujemy się na inwestycję w EdTech musimy widzieć szerszą, międzynarodową perspektywę spółki – podkreśla Jan Wyrwiński z funduszu Alfabeat.

Nakłady na naukę w skali świata rosną i szacuje się, że w 2025 roku wyniosą one prawie osiem bilionów dolarów.

Polskie technologie w edukacji

W Polsce, na pytanie o pomysły z branży edtech, nawet laik będzie potrafił wymienić dwa – Brainly (dawniej Zadane.pl) i Librus. O ile pierwsza odnosi sukcesy za granicą, druga – autorstwa katowickiej spółki – jest znana tylko na polskim  podwórku, choć odniosła na rynku niewątpliwy sukces komercyjny.

Technologie dla uczniów

Co prawda Brainly ma swoją siedzibę poza granicami kraju, ale firma została założona w Polsce, stąd jej miejsce w zestawieniu. Jest to popularny edukacyjny serwis społecznościowy, na którym uczniowie mogą sobie nawzajem pomagać. Jedna osoba umieszcza zadanie z konkretnego przedmiotu, a inna – dysponująca odpowiednią wiedzą – podpowiada rozwiązanie. Serwisy działają w wielu krajach. Brainly może się pochwalić liczbą 150 milionów unikalnych użytkowników miesięcznie. Kwota łączna inwestycji w czterech rundach to aż 38,5 mln dolarów.

Podobne cele stawia sobie NUADU. To posiadająca swoje biura w Polsce, Australii i Singapurze internetowa platforma wspomagająca uczniów i nauczycieli w edukowaniu i weryfikacji efektów nauki. Oferuje spersonalizowane środowisko nauczania zawierające ćwiczenia i inne zasoby dydaktyczne odpowiadające podstawie programowej. NUADU weryfikuje poprawność rozwiązywanych zadań, dynamicznie dopasowuje poziom ich trudności do stanu wiedzy ucznia oraz na bieżąco informuje zarówno jego, jak i nauczyciela o postępach w nauce. Firma pozyskała dotychczas finansowanie w wysokości 1,8 mln dolarów od Luma Ventures – czyli polskiego funduszu inwestującego głównie w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej.

Robocamp tworzy szkolne podręczniki online do nauki programowania i robotyki. Rozwiązanie skierowane jest przede wszystkim do uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych. Atutem z pewnością jest fakt, że nauczyciele nie potrzebują specjalistycznego przygotowania, by zacząć edukować dzieci i młodzież w tym obszarze. Z rozwiązania korzysta rocznie ponad 50 tys. uczniów. Kursy są realizowane również w firmach, a także bibliotekach i muzeach. Suma inwestycji w Robocamp to 530 tys. dolarów, pozyskanych od Alfabeat.

Skriware pomaga w kształceniu umiejętności pożądanych na rynku pracy. Chodzi o kompetencje z obszaru Science, Technology, Engineering, the Art and Mathematics – w skrócie STEAM. Cały pomysł opiera się na kilku elementach; druku 3D, programowalnych robotach (Skriboty) i platformie e-learningowej (Akademia Skriware). Kilka dni temu firma ogłosiła podjęcie współpracy z amerykańskim gigantem – Microsoftem, który ma wesprzeć polski startup m.in. w tworzeniu edtechowych rozwiązań. Wcześniej – w pięciu rundach inwestycyjnych spółce udało się w sumie pozyskać finansowanie w pięciu rundach w łącznej wysokości 2,6 miliona dolarów.

Na językach

Na uwagę zasługuje obecność w pierwszej dziesiątce firm o najwyższym pozyskanym finansowaniu aż trzech spółek – Fluentbe, Edustation i Vocabla – których celem jest wsparcie w nauce języków obcych. Paradoksem jest to, że internetowe narzędzia bywają dużo bardziej skuteczne w uczeniu praktycznych i naturalnych umiejętności językowych oraz słówek w porównaniu do tradycyjnych metody stacjonarnych szkół językowych.  

Internetowa szkoła językowa Fluentbe oferuje indywidualne i grupowe kursy online. Zajęcia prowadzone są przez lektorów z Polski, a także przez native speakerów m.in. z USA, Wielkiej Brytanii i Kanady, uczących z własnych domów. Metoda Fluentbe polega na całkowitym zanurzeniu się w języku. Co to znaczy? Umiejętności językowe nabywane są poprzez interakcje, które bardzo przypominają te naturalne.

Wszystkie lekcje odbywają się na żywo z lektorem, a 70 proc. czasu poświęcone jest na konwersację z innymi uczestnikami. Słownictwo wprowadzane jest systematycznie, a struktury gramatyczne są poznawane w praktyce. Studenci mogą łączyć się ze swoją grupą z dowolnego miejsca – domu, kawiarni, parku czy biura. Co istotne, dzięki tej metodzie uczący się przełamują barierę językową i tym samym zyskują najbardziej pożądane kompetencje komunikacyjne. Fluentbe pozyskało finansowanie w wysokości 800 tys. dolarów od polskich funduszy m.in. Xevin i bValue.

Dziesięć polskich firm, które pozyskały najwięcej środków (kat. edtech, edukacja, e-learning):

Niektóre spółki zakwalifikowane jako edtech w bazie Crunchbase już nie funkcjonują – jak Frugoton – który z aplikacji mającej wspierać edukację przedszkolaków przekształcił się w narzędzie rekomendujące im zabawki i zniknął z radaru. Inne zostały niekoniecznie trafnie przypisane do omawianej przez nas kategorii – jak Gamfi, które oferuje firmom techniki grywalizacyjne angażujące pracowników.

– To skromne zestawienie to tylko dowód na deficyt polskich idei na poprawę czy urozmaicenie rynku edukacyjnego – zauważa Maciej Balsewicz, prezes Funduszu bValue . – Niby duża liga, zdolni zawodnicy, niemałe nakłady na szkolenie młodzieży, wysokie kontrakty z lokalnych praw telewizyjnych, ale żadna drużyna jak dotąd nie zadomowiła się w Lidze Mistrzów – śmieje się Balsewicz.

Kilka lat temu wydawało się, że przeżywamy prawdziwy boom np. na platformy e-learningowe. Schody zaczynają się, gdy jako inwestor poszukujemy w Polsce rozwiązania, które sprawdzi się w Indiach, Chinach czy USA. A właśnie na te rynki powinniśmy mieć gotowe rozwiązania. Nie będzie odkryciem stwierdzenie, że stabilny i całkiem spory 40-milionowy rynek jest pewną przeszkodą. Osłabia naszą czujność – mówi Balsewicz.

Author